Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciasne sale i zamknięty blok operacyjny na oddziale chirurgii w "Korczaku"

Agnieszka Jędrzejczak
Pacjenci leżą w dwóch salach, które po częstych tzw. dostawkach robią się nawet sześcioosobowe. Razem z rodzicami  w sali jest wtedy 12 osób! Leżą tam zarówno dzieci po ciężkich operacjach jak i te w lepszym stanie, co dla tych pierwszych może być uciążliwe
Pacjenci leżą w dwóch salach, które po częstych tzw. dostawkach robią się nawet sześcioosobowe. Razem z rodzicami w sali jest wtedy 12 osób! Leżą tam zarówno dzieci po ciężkich operacjach jak i te w lepszym stanie, co dla tych pierwszych może być uciążliwe Krzysztof Szymczak
Dwanaście osób w jednej sali, na której leżą także dzieci po poważnych operacjach. Blok operacyjny pozostaje zamknięty ze względu na... niespełnienie wymogów. Lekarze nie chcą komentować, a szpital...

- Mamy nowoczesny, najlepiej wyposażony w regionie oddział chirurgiczny dla najmłodszych - chwalił się w 2011 roku dyrektor szpitala im. Korczaka w Łodzi, otwierając oddział chirurgii dziecięcej po remoncie.

Wydano na niego ponad 5 mln zł, ale rodzice małych pacjentów dziś zachodzą w głowę, kto pozwolił na takie marnotrawstwo publicznych pieniędzy.

Dwanaście osób w jednej sali

Oddział, do którego na leczenie przyjeżdżają pacjenci z całego kraju, liczy jedną „dwójkę” dla maluchów, jednoosobową izolatkę i dwie ciasne sale chorych z większą liczbą łóżek. I choć według dokumentów w jednej z nich powinny być cztery łóżka, a w drugiej pięć, realia są inne.

– Komfort tego oddziału kończy się już na jego początku, czyli dwuosobowej sali dla najmniejszych dzieci, gdzie są łóżeczka. W dwóch pozostałych salach zazwyczaj trzeba dostawić łóżka i z tzw. „czwórki” robi się „szóstka” – mówi nam jedna z osób pracujących w szpitalu.

Problem w tym, że w sali leżą nie tylko chore dzieci. Razem z nimi przebywają ich rodzice, więc liczba osób w ciasnej sali wzrasta do dwunastu.

Zobacz też: Koniec procesu lekarzy w sprawie śmierci pacjenta po operacji nosa

– Moje sześcioletnie dziecko było po zabiegu urologicznym i w sali były dwie dostawki, czyli w sumie siedem łóżek – mówi nam ojciec jednego z pacjentów oddziału. – Jestem rozczarowany, ponieważ oddział jest wyremontowany, specjaliści są bardzo dobrzy, ale warunki dla dzieci fatalne. Mój syn miał zabieg w okresie wirusowym, w sali było wielu pacjentów i cały czas wchodziły i wychodziły do nich osoby z zewnątrz. Kto będzie odpowiadał za komplikacje, kiedy stan któregoś dziecka pogorszy się przez złapaną w tym czasie infekcję? Co więcej, w sali leżą dzieci zarówno po ciężkich zabiegach i narkozie jak i te w lepszym stanie, co zwłaszcza dla tych pierwszych nie jest dobre, bo potrzebują spokoju.

Blok operacyjny, którego nie ma

„Ciekawie” rozwiązano kwestię łazienki, która jest nie tylko wspólna dla sal, ale i przechodnia. Co to oznacza? Osoba wchodząca do niej z jednej sali, musi pamiętać o zablokowaniu drzwi po drugiej stronie, którymi do tej samej łazienki wchodzą pacjenci z sąsiedniej sali...

Podczas otwarcia oddziału chwalono się też nowoczesnym blokiem operacyjnym. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, od czerwca 2016 roku nikt na nim nie operuje, ponieważ blok ma nie spełniać wymogów, ponoć jest za mały. Zamknięta jest też sala wybudzeń. Co więcej, tuż obok znajduje się winda na tzw. brudy, a to również jest niedopuszczalne, ponieważ blok operacyjny musi być miejscem sterylnym.

Dyrekcja szpitala temu zaprzecza tłumacząc, że „wszystkie prace remontowe i modernizacyjne były zatwierdzone przez odpowiednie instytucje i organy w ramach obowiązujących przepisów prawnych”, a blok... miał być tylko „rozwiązaniem tymczasowym” do otwarcia bloku operacyjnego na otolaryngologii. Ale blok otolaryngologiczny pracuje od 2015 roku, a od tego czasu na „tymczasowym” bloku chirurgicznym operowano dalej.

Zobacz też: Szpital "Jonschera" zwolnił dziewięcioro chirurgów. Zastosowano odpwiedzialność zbiorową

Jednak podczas otwarcia "chirurgii" po remoncie szefowie szpitala nie wspominali o tymczasowych rozwiązaniach, ani o tym, że blok chirurgiczny chcą przerobić na... gabinet zabiegowy, bo tak teraz mówią. Jak się dowiedzieliśmy, rodzice swoje zastrzeżenia powielają w ankietach, które wypełniają po zakończonym pobycie w oddziale, ale czy ktoś do nich zagląda?

Kolejne miliony na ten sam oddział

Zapytaliśmy personel oddziału, co myślą o sytuacji na „chirurgii”. Odsyłają do dyrekcji, a ona tłumaczy to tak:

– Teren szpitala jest miejscem trudnym do przeprowadzania prac budowlanych z uwagi na zabytkowy charakter całego kompleksu. Zabytkowych budynków nie można dowolnie modernizować, a więc dotychczasowe prace były przeprowadzane pod ścisłym nadzorem konserwatora zabytków – tłumaczy Piotr Sobczak, rzecznik szpitala im. Kopernika w Łodzi, do którego włączony jest „Korczak”. – Z uwagi na ograniczenia w przestrzeni można było zaprojektować tylko jedną łazienkę dla dwóch sal, co w stosunku do poprzedniego stanu jest dużo lepszym rozwiązaniem.

Dodaje, że szpital planuje rozbudowę oddziału do 35 łóżek. Ale do ich realizacji daleko, bo nie ma na to pieniędzy. Urząd Marszałkowski w Łodzi, który zarządza szpitalem, również nie myśli o przebudowie chirurgii dziecięcej w najbliższym czasie. I nic dziwnego, bo musiałby znaleźć na to kolejne miliony.

Zobacz też: W łódzkich szpitalach rodzi się więcej dzieci

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto