Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chory łodzianin umierał w tramwaju na oczach pasażerów

Joanna Barczykowska
Starszy pan stracił przytomność w ósemce jadącej na Widzew
Starszy pan stracił przytomność w ósemce jadącej na Widzew Jakub Pokora
Pan Stanisław wyszedł z domu kilka minut po godz. 9. Pojechał do banku spłacić ratę za telewizor. Córka wspomina, że już od rana tata źle się czuł.

- Było mu duszno. Miał takie rozbiegane oczy, ale mówił że musi załatwić sprawę na mieście. Za godzinę miał wrócić i zaopiekować się wnuczką - opowiada pani Małgorzata z Widzewa.

Pan Stanisław do domu nie wrócił. Po dwóch godzinach rodzina zaczęła się niepokoić. - Tata miał 76 lat. Chorował na serce, ale przyjmował leki. W ostatnich tygodniach bardzo wzrosło mu ciśnienie, ale był pod opieką lekarza. Siostra jest farmaceutką, dlatego dokładnie wiedziała, jakie leki bierze ojciec - dodaje.

Starszy pan wsiadł do tramwaju linii 8 przy skrzyżowaniu Mickiewicza i Kościuszki. Było około godz. 10. Według rozkładu powinien dojechać do domu 18 minut później. Niestety, pan Stanisław nie wysiadł z tramwaju w pobliżu domu, bo był już nieprzytomny. Na pasażera skulonego na siedzeniu nikt nie zwrócił uwagi. Nikt nie sprawdził, czy starszy mężczyzna nie potrzebuje pomocy. Pana Stanisława dostrzegł dopiero motorniczy, kiedy tramwaj zakończył kurs, zawrócił na pętli Augustów i jechał w przeciwnym kierunku. Karetkę wezwano w pobliży ronda Inwalidów.

Dlaczego tak późno? - Jak tylko motorniczy zauważył pasażera, zadzwonił do wydziału ruchu. Dyspozytor zawiadomił pogotowie. Zgłoszenie dostaliśmy o godz. 11.04, a pogotowie było na miejscu 12 minut później. Pacjent został zabrany przez karetkę i dla nas sprawa jest zakończona - mówi Bogumił Makowski, rzecznik łódzkiego MPK.

MPK zapewnia, że po każdym kursie motorniczy sprawdza na pętli, czy w tramwaju nie pozostawiono śmieci albo rzeczy osobistych. Czy tak było i tym razem? - Takie mamy procedury i wierzę, że pracownicy się do tego stosują - mówi Makowski.

Pan Stanisław trafił do szpitala im. Jonschera w Łodzi. Tam przebadano go tomografem i zdiagnozowano udar krwotoczny.

- Nie mamy w szpitalu oddziału neurochirurgicznego, dlatego musieliśmy pacjenta przewieźć do szpitala wojewódzkiego w Zgierzu, który miał dyżur neurochirurgiczny - mówi dr Alicja Chmielińska, dyrektor szpitala ds. medycznych.

Niestety, pana Stanisława nie udało się uratować. Zmarł na sali szpitalnej w Zgierzu, z powodu rozległego krwotoku w prawej półkuli. W przypadku udaru liczy się każda minuta. Gdyby któryś z pasażerów wcześniej wezwał pogotowie, być może pan Stanisław by żył...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto