Bełchatów. Pensje w urzędach i miejskich spółkach. Kto zarabia 16 tys. zł, a kto "tylko" 12 tys.zł?

Prezydent Mariola Czechowska patrząc na swój „pasek” zapewne nie miałaby nic przeciwko temu, żeby z powołanymi przez siebie prezesami miejskich spółek zamienić się na obowiązki i na pensje. Bo prezydent Bełchatowa zarabia 12 tys. 305 zł (wszystkie wynagrodzenia podajemy brutto). Mniejszą niż ona pensję ma tylko prezes tej najmniejszej miejskiej spółki.

Rekordzistą pod względem uposażenia jest tutaj prezes Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Grzegorz Zegarek zarabia bowiem 16 tys. 734 zł. Na biedę nie mogą się też skarżyć szefowie innych samorządowych podmiotów. Podobnie zresztą jak wójtowie. W których urzędach zarabia się najmniej, a gdzie płacą najlepiej?

Urząd urzędowi nierówny

Dowód? Średnia pensja sprzątaczki w kleszczowskim urzędzie gminy jest porównywalna ze średnią pensją inspektora wydziału oświaty w starostwie - wynosi nieco ponad 2 tys. 750 zł. W ogóle w Kleszczowie pracownicy urzędu nie zarabiają źle. Średnia pensja kierownika referatu to 7 tys. 240 zł. Dla porównania: jego odpowiednik w Zelowie średnio zarabia 5 tys. 086 zł, w Szczercowie 5 tys. 962 zł, w Klukach 4 tys. 615 zł, w Drużbicach 4 tys. 353, w gminie Bełchatów 4 tys. 127 zł.

Gorzej niż kierownikowi z Kleszczowa powodzi się dyrektorowi z bełchatowskiego magistratu - średnia pensja na tym stanowisku to 6 tys. 445 zł. Więcej „wyciąga” naczelnik w starostwie - średnio to 7 tys. zł, średnia pensja kierownika w tym urzędzie to 5 tys. 267 zł.

W starostwie „funkcyjni” zarabiają lepiej niż ich odpowiednicy w magistracie, a pracownicy na niższych stanowiskach mają pensje mniejsze niż ich odpowiednicy z budynku urzędu miasta.

Analizując płace na poszczególnych typach stanowisk da się zauważyć pewną prawidłowość: w starostwie „funkcyjni” zarabiają lepiej niż ich odpowiednicy w magistracie, a pracownicy na niższych stanowiskach mają pensje mniejsze niż ich odpowiednicy z budynku magistratu.

Dowód? Koordynator zespołu w mieście otrzymuje średnio 5 tys. 690 zł, w starostwie - 6 tys. 155 zł. Średnia pensja inspektora w wydziale oświaty w magistracie to 3 tys. 858 zł, w starostwie wspomniane już 2 tys. 767 zł. Z kolei pomoc administracyjna w mieście średnio zarabia aż o 500 zł więcej niż w powiecie. Nawet sprzątaczka w magistracie ma wypłatę o 20 zł wyższą w starostwie. A z kolei sam starosta zarabia o 55 zł więcej niż pani prezydent.

Dlaczego w starostwie osoby „na stanowiskach” zarabiają więcej, a pensje szeregowych pracowników są niższe niż w magistracie? Starosta Waldemar Wyczachowski winę zrzuca na poprzednią ekipę

- To efekt dysproporcji w wynagrodzeniach, które „odziedziczyliśmy” - mówi. I dodaje, że dysproporcje były wśród osób zajmujących takie samo stanowisko, ale w różnych wydziałach. - Staramy się teraz stopniowo te różnice niwelować z tendencją „w górę” - tak tłumaczy wyższe niż gdzie indziej zarobki.

Kokosów (nawet w Kleszczowie) nie zarabiają w urzędach pomoce administracyjne. Najlepiej wynagradzane są w bełchatowskim magistracie - 2 tys. 926 zł (średnio). W Szczercowie to 2 tys. 668 zł, w starostwie 2 tys. 424, w Kleszczowie 2 tys. 300 zł, 2 tys. 276 zł w gm. Bełchatów i około 2 tys. zł w Zelowie, Klukach czy w Drużbicach.

W porównaniu do danych jeszcze sprzed 2-3 lat, średnie wynagrodzenia na poszczególnych stanowiskach obniżyły się w bełchatowskim urzędzie gminy. Nie jest to jednak efekt redukcji płac. Po prostu część osób, które jeszcze na początku tej kadencji zajmowały w tym urzędzie kierownicze stanowiska, przeszły do innych jednostek (mówiło się przecież, że gmina to „kuźnia prezesów i dyrektorów”). W miejsce tych, którzy odeszli z urzędu, nie zawsze przyjmowano nowych pracowników. Jeśli już, to pensje też mogły się różnić.

- Część nowych osób może mieć np. nieco niższe uposażenia ze względu na mniejszy staż pracy, stąd to średnie wynagrodzenie w urzędzie może być niższe - mówi Kamil Ładziak, wójt gminy Bełchatów.- Staramy się ograniczać koszty administracyjne - dodaje.

Sekretarzowi się powodzi wójt też nie ma najgorzej

Zupełnie inna liga finansowa to pensje sekretarzy w poszczególnych urzędach. Najmniej zarabia sekretarz Urzędu Gminy w Klukach - 4 tys. 720 zł. Dla porównania w gm. Bełchatów osoba na tym samym stanowisku zarabia 5 tys. 570 zł, w Drużbicach 6 tys. 280 zł, a w Zelowie nieco ponad 8 tys. zł. Wieloletni sekretarz bełchatowskiego magistratu, Artur Kurzeja, zarabia 10 tys. 883 zł, a pełniąca tę funkcję w starostwie od nieco ponad roku Elżbieta Naturalna ma 9 tys. 760 zł pensji. Rekordzistą w gronie sekretarzy jest Kazimierz Hudzik (Kleszczów), zatrudniony na tym stanowisku od 2011 roku. Jego uposażenie to 12.064 zł.

Co ciekawe, zarabia on więcej niż wójt najbogatszej gminy w Polsce. Pensja Sławomira Chojnowskiego to obecnie 11.569 zł. Suma ta sytuuje go na trzecim miejscu wśród wójtów rządzących na terenie powiatu bełchatowskiego.

Tym najlepiej zarabiającym jest Kamil Ładziak z gminy Bełchatów (12 tys. 100 zł - wynagrodzenie na tym poziomie ma tylko dziewięciu wójtów w województwie, więcej nie zarabia żaden), drugą co do wysokości pensję ma Dariusz Woźniak z Ruśca (11 tys. 746 zł). 11.710 zł zarabia burmistrz Zelowa, Urszula Świerczyńska, Krzysztof Kamieniak, wójt gminy Szczerców zarabia 10 tys. 660 zł. a Karol Sikora z Kluk 10 tys. 180 zł. Bożena Zielińska, wójt gminy Drużbice, nadal nie dostała od radnych podwyżki - z pensją 7 tys. 500 zł zajmuje trzecie miejsce wśród najgorzej wynagradzanych wójtów Łódzkiego.

Pensje prezydenta, starosty, czy wójtów bledną w porównaniu do wynagrodzeń prezesów i wiceprezesów miejskich spółek

O stanowiska w zarządach spółek naprawdę warto się bić, bo najmniej zarabiający, czyli Szczepan Chrzęst dowodzący Bełchatowskim Towarzystwem Budownictwa Społecznego, zarabia 10 tys. 569 zł.

Z kolei Renata Rutkowska, która jesienią zaczęła szefować utrzymującej się dzięki miejskim dopłatom spółce MZK Bełchatów, zarabia 12 tys. 330 zł. To o 25 złotych więcej niż prezydent Mariola Czechowska. Kuriozum? Nie do końca, bo pensja prezes Rutkowskiej to „ogon” wynagrodzeń szefów miejskich spółek. 13 tys. 651 zł zarabia Miłosz Rudnicki w Przedsiębiorstwie Gospodarki Mieszkaniowej. Powodów do skarg nie mają też jego wiceprezesi - Radosław Wodziński i Łukasz Magin zarabiają po 11 tys. 449 zł. Tym samym pytanie, czy prezesowi opłaca się dojeżdżać do pracy ze Zgierza, traci rację bytu.

Jeszcze więcej niż prezes PGM zarabia świeżo upieczony wiceprezes Wod Kanu - Piotr Pierzchała. Jego wynagrodzenie to 13 tys. 211 zł, a 1 tysiąc złotych więcej ma „na pasku” jego przełożony, prezes Piotr Kopek. I wreszcie rekordzista w gronie prezesów - Grzegorz Zegarek, z woli prezydent Marioli Czechowskiej dowodzący spółką PEC - obecnie robi to za 16 tys. 734 zł. Wiceprezes tej spółki, Paweł Uznański, zarabia 14 tys. 92 zł.

Widząc te stawki zębami mogą zgrzytać szefowie innych miejskich placówek. Dyrektorzy muzeum, biblioteki czy miejskiego centrum kultury mają prawo twierdzić, że kultura nie popłaca. Marek Tokarek, dyrektor muzeum, zarabia dwa razy mniej niż prezes PEC (8 tys. 200 zł). Dyrektor biblioteki, Magdalena Forusińska zarabia 8 tys. 500 zł, a Dorota Pędziwiatr, szefowa MCK ma 7 tys. 750 zł pensji. Ale czy to mało przy 3 tys. 233 zł, jakie otrzymuje adiunkt muzealny, 2 tys. 543 zł - co jest średnią pensją głównego inspektora w MCK czy 2 tys. 478 zł - a tyle właśnie wynosi średnie uposażenie bibliotekarza?