Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bełchatów. Miał kochać, a tak oszukał. Naciągacz wyłudził od trzech kobiet prawie 400 tys. zł!

Ewa Drzazga
Mężczyźnie udało się oszukać także matkę swojej dziewczyny, która pożyczała mu wysokie sumy
Mężczyźnie udało się oszukać także matkę swojej dziewczyny, która pożyczała mu wysokie sumy zdjęcie ilustracyjne/fot. polska press
Przystojny prawnik rozkochał w sobie młodą bełchatowiankę. Wmówił jej, że potrzebuje pieniędzy. Mężczyzna „wyciągnął” od trzech kobiet niemal 400 tys. zł. Przez niego mają też inne kłopoty. Jak wpadły w jego sidła?

Natalia (imiona pokrzywdzonych kobiet zostały zmienione) pamiętała Pawła (imię zmienione) z liceum. Znajomość nie była zażyła, szkoła się skończyła, kobieta całe lata o nim nie słyszała ani nie myślała. Do czasu. W 2010 roku otrzymała od Pawła sms-a. Pytał, co u niej słychać. Była tym zaskoczona, ale odpowiedziała. I tak od jednej wiadomości do drugiej - okazało się, że mężczyzna w bełchatowiance jest zakochany. Sam jej to powiedział. Mówił, jaki powinien być według niego prawdziwy związek, jak by wobec niej postępował, gdyby byli razem. Czarował.

Natalia miała wtedy chłopaka, ale nie układało im się. Zerwała z nim znajomość, zaczęła spotykać się z Pawłem. Byli parą, choć on mieszkał w innym mieście. Absolwent prawa, kończył (jak mówił) studia doktoranckie, prowadził własną firmę. Rozmawiali przez telefon, on przyjeżdżał do Bełchatowa, ale nigdy nie zaprosił jej do siebie. Ale i tak było idealnie.

Dziewczynie naprawdę na nim zależało. Nie zmieniło tego nawet to, że zaczął jej mówić o swoich problemach. Nie miał pieniędzy, a musiał zapłacić czesne za studia doktoranckie. Potem przyplątała się choroba serca. Potrzebował 5 tys. zł, potem 3.700 zł. Obiecywał, że szybko odda, więc Natalia poprosiła o podanie numeru konta. Przelała, ile potrzebował.

Los go ciągle doświadczał

Tygodnie mijały, ukochany pieniędzy nie oddawał. W międzyczasie zdążył osobiście poznać Katarzynę, matkę swojej dziewczyny - kobieta prowadziła dobrze prosperujący biznes. Na potencjalnej „teściowej” zrobił dobre wrażenie: młody, miły, sympatyczny. Wiedziała, że córka pożyczyła mu pieniądze i że ich nie oddał, ale wtedy nic podejrzanego jeszcze w tym nie widziała.

Nie minęło wiele czasu, a Paweł spytał Natalię, czy nie zna kogoś, kto pożyczyłby mu jakieś 50 tys. zł. Dziewczyna pomyślała o matce. Katarzyna zgodziła się zaciągnąć dla niego kredyt. Paweł był zachwycony, pytał, jaka będzie rata, zapewniał, że pożyczkę odda.

Ale jego potrzeby rosły, w ciągu roku umowa kredytowa wzbogaciła się o dwa aneksy, ostatecznie pożyczona suma wyniosła 200 tys. zł. Początkowo, tak jak się umówili, mężczyzna przelewał na rachunek bankowy relatywnie drobne kwoty - zwracał odsetki. Potem „leczył się za granicą” i miał takie kłopoty finansowe, że przestał przelewać nawet to. Gdy Katarzyna zapytała go w sms-ie, czy nie wyłudził tych pieniędzy, odpisał, że jest uczciwą osobą.

Po niespełna dwóch latach tej

zażyłości, pod koniec 2012 roku, mężczyzna oświadczył, że ma takie kłopoty, iż ratuje go tylko wyjazd z kraju - do USA albo do Australii. Mówił Natalii, że nie chce emigrować, ale musi. Na dodatek zalało mu mieszkanie.

Natalia była zrozpaczona, matka widziała, jak jej zależy, żeby chłopak nie wyjeżdżał. Co było robić, skoro Katarzyna dostała od Pawła sms-a z informacją, że gdyby udało mu się znaleźć kredytodawcę na 150 tys. zł, wyszedłby z tarapatów obronną ręką? Deklarował, że pieniądze mógłby zwrócić w ciągu miesiąca. Matka i córka wzięły dla niego kolejne kredyty. A potem, gdy „wykryto u niego nowotwór”, Katarzyna pożyczyła mu następne 55 tys. zł.

Kolejne raty trzeba było spłacać, a Paweł zawsze miał jakąś wymówkę, żeby pieniędzy nie oddać. W końcu wymyślił, że Katarzyna powinna go fikcyjnie zatrudnić w swojej firmie. Mówił, że weźmie wówczas duży kredyt, spłaci je obie i jeszcze założy świetny biznes, bo ma dobry pomysł. Jego pensja na papierze musiała być wysoka, żeby był dla banku wiarygodny. „Zarabiał” więc 6,5 tys. zł, ale nadal nie oddawał długów. Miarka przebrała się, gdy powiedział, że idzie na zwolnienie lekarskie - szefowa firmy musiałaby mu wypłacać duży zasiłek. Katarzyna poleciła księgowej wypisać dla ZUS zaświadczenie, że Paweł nie otrzymywał od niej żadnego wynagrodzenia. Ściągnęła sobie wtedy na głowę kontrolę Urzędu Skarbowego i ZUS.

Ale to był dopiero początek prawdziwych kłopotów. Był czerwiec 2014 roku, związek Natalii z Pawłem trwał prawie 4 lata. Matka i córka zaczęły się obawiać, że nigdy nie zobaczą swoich pieniędzy (Natalia samych rat miała prawie 2 tys. zł!). Gdy zaczęły upominać się o swoje, Paweł stał się niemiły. Gdy przestały mu pożyczać, kontakt się urwał. Poszły do sądu, by odzyskać choć część pożyczonych dla niego sum, ale on także się tam zwrócił. Pozwał firmę Katarzyny o zapłatę zaległego wynagrodzenia - 75 tys. zł z odsetkami. W kłopoty wpadła wtedy Natalia, bo okazało się, że dziewczyna na trzech listach płac podpisała się za chłopaka. Sąd umorzył wobec niej postępowanie - była oskarżona o podrobienie dokumentów. Mężczyzna żąda też przed sądem, żeby firma Katarzyny objęła go ubezpieczeniem z tytułu zatrudnienia - a „pracował” tam przez rok.

A tymczasem młody bóg...

W 2013 roku, gdy na Pawła spadały kolejne plagi egipskie i bełchatowianki zaciągały dla niego kolejne kredyty, on używał życia. Poznał dziewczynę i proponował, że podnajmie jej mieszkanie. Kupował jej prezenty, pokazywał sowite przelewy od „klientów”, przed blokiem miał trzy samochody, dysponował dwoma mieszkaniami. Dziewczyna wyczuła, że w tej historii coś nie gra, ale odciąć się od Pawła nie było łatwo - oczerniał ją na Facebooku, na jej byłego chłopaka nasyłał kontrole, etc. W drugiej połowie 2014 roku miał już kolejną sympatię. Poprosił ją o pożyczkę 2.800 zł (na czesne), ale nie miała takiej sumy. Spytała koleżankę, czy ta pożyczy taką kwotę jej chłopakowi. Zgodziła się. Na tym, oczywiście, nie skończyło się, bo Paweł „zachorował na raka” i potrzeby rosły. Kobieta w sumie straciła przez niego ok. 30 tys. zł.

Skruchy i żalu nie było

Kobietom, które pożyczały pieniądze, na pamiątkę pozostały nie tylko kredyty. Były też e-maile, które do siebie wysyłali, sms-y, przelewy na jego konto. Na szczęście, bo całą tę korespondencję mogli wykorzystać śledczy prowadzący postępowanie w sprawie mężczyzny, gdy bełchatowianki zawiadomiły o wszystkim prokuraturę. Oskarżono go o to, że w celu osiągnięcia własnej korzyści doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem trzy kobiety. W sumie poszkodowane zostały na 400 tys. zł. W trakcie postępowania udowodniono, że gdy one zaciągały pożyczki na wieść o jego kolejnych nieszczęściach, on (po przelewach) szastał pieniędzmi odwiedzając centra handlowe i lokale, pospłacał kredyty za samochody. A zdrowia można mu było pozazdrościć - na nic się nie leczył.

Sąd Okręgowy w Piotrkowie Tryb. skazał go na trzy lata pozbawienia wolności. Sąd uznał, że mężczyzna bez skrupułów wykorzystał naiwność, dobre serce czy też zwyczajną chęć pomocy pokrzywdzonych kobiet. Podczas postępowania nie okazał nawet cienia skruchy czy żalu, nie przeprosił. Kreował się za to na ofiarę kobiecej zemsty. Ma też naprawić szkody finansowe. Orzeczenie nie jest jeszcze prawomocne.

Piotr Rokita z bełchatowskiej komendy policji przyznaje, że zgłoszenia w sprawach, gdy kobiety padają ofiarami „zakochanych” w nich oszustów, są sporadyczne. Czy dlatego, że takich przypadków jest niewiele?

- Możliwe. Ale równie prawdopodobne jest to, że wiele pokrzywdzonych wstydzi się o tym mówić - podkreśla policjant. - Może być też tak, że nie mają dowodów, iż jakieś pieniądze przekazywały - dodaje.

I namawia, by nawet najbardziej zakochane pary transakcji finansowych nie zawierały „na słowo”. Bo bywa, że miłość się kończy, a długi zostają.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto