Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pierwszy dzień w magistracie po referendum - zaskoczenie i niepewność jutra

Monika Pawlak, współpr. Matylda Witkowska
Łódzki magistrat rozpoczął w poniedziałek pracę jak zawsze, czyli o godzinie 8. Rzesza urzędników, jak co dzień, krążyła między pokojami ze stertami papierów, ale na twarzach malowały się niepokój, zaskoczenie i niepewność jutra. Tematem numer jeden wszystkich rozmów kuluarowych były wyniki referendum. Jak mantrę powtarzano pytanie: no i co teraz?

Większość pracowników urzędu dała się "zaprogramować" na oficjalną linię myślenia, czyli że referendum się nie uda, bo frekwencja będzie niewystarczająca. W poniedziałek wielu nie kryło zdumienia, że stało się odwrotnie.

- To jest korytarz smutku, tam jest korytarz radości - można było usłyszeć w korytarzu wiodącym do gabinetu prezydenta Jerzego Kropiwnickiego i wiceprezydenta Włodzimierza Tomaszewskiego. To był właśnie korytarz smutku. Korytarz radości był nieco dalej - prowadził wprost do gabinetów przewodniczącego i wiceprzewodniczących Rady Miejskiej. Te słowa miały być żartobliwym komentarzem do niedzielnego werdyktu. Ale mało kto się śmiał.

Zasada generalna była taka: im kto jest bliższym współpracownikiem prezydenta bądź jednego z jego zastępców, tym bardziej był zaniepokojony. Największe powody do niepokoju mieli pracownicy magistratu związani politycznie z odwołanym w niedzielnym referendum prezydentem.

Jerzy Kropiwnicki wczoraj do południa był jeszcze w szpitalu, ale jego sekretariat pracował normalnie. Z tą różnicą, że panowała tam atmosfera przygnębienia. Sekretarki prezydenta miały łzy w oczach, ale - jak nam powiedziano - zatroskane były bardziej zdrowiem prezydenta niż wynikami referendum.

Prezydent wczesnym popołudniem opuścił klinikę. Wyszedł z budynku w towarzystwie żony, asystenta Michała Ciepluchy, rzecznika Kajusa Augustyniaka i Macieja Prochowskiego (lekarza miasta). Wyglądał na zmęczonego i rozdrażnionego. Jeden z bliskich współpracowników Jerzego Kropiwnickiego powiedział nam, że wieść o swojej klęsce w referendum zniósł "jak wojownik". Trudno w to było uwierzyć, patrząc na wyraz twarzy prezydenta. W jednym zdaniu oświadczył, że poległ w referendum na skutek kłamstw SLD i obłudy Platformy. Chwilę potem wsiadł do srebrnego forda i odjechał. Jak się dowiedzieliśmy - do domu. Ma dwa tygodnie zwolnienia i kolejne badania w planach. Te informacje wywołały falę komentarzy w magistracie. W kuluarach nie spekulowano na temat ewentualnego następcy Jerzego Kropiwnickiego.

Wesołych min nie miały też panie w sekretariacie Włodzimierza Tomaszewskiego, wiceprezydenta, który wraz z trzema pozostałymi zastępcami także żegna się z urzędem. - Chyba tylko mój mąż się cieszy, wreszcie będzie mieć żonę w domu - próbowała żartować Monika Wójkowska, asystentka wiceprezydenta Tomaszewskiego.

Sam Włodzimierz Tomaszewski spokojnie popijał kawę w swoim gabinecie. - Widzę się w roli recenzenta poczynań następcy Jerzego Kropiwnickiego. Pierwszy będę się awanturować, jeśli zrezygnuje z jakiegoś kluczowego programu. Nie wyobrażam sobie Łodzi bez Nowego Centrum czy Camerimage Łódź Center - mówił.

A co z pozostałymi zastępcami odwołanego prezydenta? Wiceprezydent Halina Rosiak ma już ponoć pracę w firmie niezwiązanej z samorządem. Mirosław Wieczorek wróci na stanowisko dyrektora delegatury Łódź-Widzew, skąd został oddelegowany do magistratu.

Nie wiadomo, jakie plany ma Maria Maciaszczyk, najbardziej zaufana współpracownica Jerzego Kropiwnickiego.

Kajus Augustyniak, rzecznik prezydenta Kropiwnickiego i jeden z jego najbardziej lojalnych pracowników, nadrabiał miną. Zapowiadał, że spokojnie czeka na dalszy rozwój wypadków. Wczoraj informował dziennikarzy o stanie zdrowia swojego szefa oraz o innych sprawach, które wymagały komentarza. Jak przyznał, liczy się z rychłą utratą pracy, bo był zbyt utożsamiany z Jerzym Kropiwnickim, by jego następca chciał zostawić go na stanowisku.

Kto jeszcze może stracić posadę? Krążą już listy z nazwiskami osób, które mogą być pewne dymisji. Niektóre dymisje wydają się być niemal pewne. Pierwsza dotyczy Grzegorza Kaźmierczaka, zawieszonego w obowiązkach prezesa Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczy-szczania. Radni Platformy Obywatelskiej wcześniej pisali interpelacje do prezydenta Kro-piwnickiego i domagali się dymisji Kaźmierczaka. Argumentowali, że sam fakt postawienia prezesowi miejskiej spółki prokuratorskich zarzutów wystarczy, by go zwolnić. Kolejnym "do zwolnienia" jest Jacek Człapiński, dyrektor wydziału edukacji. Jego głowy także domagała się PO, kiedy jeszcze była w koalicji z prezydentem Łodzi. Wtedy nic nie wskórała, ale można oczekiwać, że teraz swój zamiar zrealizuje. W związku z listami potencjalnych osób do zwolnienia przewidywana jest w magistracie "epidemia ptasiej grypy" - jak twierdzą dobrze zorientowani. Wczoraj jeszcze epidemii zwolnień lekarskich nie było, ale w najbliższych dniach, być może, kilka osób zachoruje.

O ile magistraccy urzędnicy wielu szczebli mieli wczoraj raczej minorowe nastroje, o tyle radni - przeciwnie. Tryskali humorem i widać było, że są zadowoleni. Choć i wśród urzędników nie brakowało zadowolonych z niedzielnego werdyktu wyborców. Oczywiście oficjalnie nikt nie chciał się wypowiadać, ale powtarzano argumenty, że prezydent zasłużył na to "za lekceważenie ludzi i pomiatanie nimi". Bardziej wyważone komentarze mówiły o "prawach demokracji".

Triumf można było dostrzec na twarzach reprezentantów PO. Przedstawiciele tej partii, o czym coraz głośniej się mówi, zdążyli podzielić stanowiska i mają plan działania. Jaki? Tego nie chcieli zdradzić. Jan Mędrzak, szef PO w Łodzi, mówił jedynie o bilansie otwarcia i audytach w miejskich spółkach oraz wydziałach magistratu. - Po to, by było wiadomo, co się tutaj działo przez ostatnie lata - mówi Mędrzak.

Radny PO Bartosz Domaszewicz ponoć wysłał już pocztą elektroniczną wiadomości dopracowników Atlas Areny, gdzie do niedawna pracował. Zawierały pytanie, jak się czują i wiele mówiącą zapowiedź, że "wkrótce się spotkamy". Tę informację udało nam się potwierdzić w dwóch, niezależnych źródłach.

Tomasz Kacprzak, szef Rady Miejskiej, spotkał się z dziennikarzami na tradycyjnej konferencji poprzedzającej sesję Rady Miejskiej. Choć tak naprawdę jutro będą aż cztery sesje: trzy nad-zwyczajne do dokończenia oraz budżetowa, zaplanowana już na początku stycznia.

- Sesja budżetowa zostanie przesunięta na 27 stycznia - zapowiedział Kacprzak. - Radni dostali autopoprawkę do projektu budżetu, liczy ponad 160 stron, więc muszą mieć czas na zapoznanie się z tym dokumentem.

Według Kacprzaka, dokończenie nadzwyczajnych sesji nie potrwa długo, to tylko formalność. Do zrealizowania pozostały punkty "zapytania i wolne wnioski", a w trzecim sesja zostanie zakończona, bo nie ma już powodu, by przesłuchiwać prezydenta Kropiwnickiego z jego dokonań w obu kadencjach.

Spytany o krążącą po urzędzie "listę ludzi do odstrzału", przewodniczący Rady Miejskiej powiedział, że urzędnicy nie są prezydenta, więc nie ma powodu, by kogokolwiek zwalniać.

- Urzędnicy mają pracować dla miasta, nie sądzę, by komisarz chciał zwalniać kompetentnych ludzi - przekonywał szef Rady Miejskiej.

Radni SLD ograniczyli się wczoraj do podziękowania łodzianom za udział w referendum. Podziękowali także politykom PO za zaangażowanie w kampanii.

* * * * *

Ile kosztowało referendum?

Referendum w sprawie odwołania prezydenta Jerzego Kropiwnickiego pociągnęło za sobą spore koszty.

* 800 tysięcy - 1,2 miliona złotych kosztowała organizacja głosowania: druk obwieszczeń, diety dla członków komisji, itp.

* Kampania referendalna SLD kosztowała około 50 tys. złotych. Dokładne koszty nie są znane, ale taką kwotę SLD chciało wydać na promowanie referendum wśród łodzian.

* Platforma Obywatelska swoje wydatki na spoty telewizyjne, ogłoszenia w prasie, szacuje na około 80 tysięcy złotych.

* Każdy z wiceprezydentów dostanie odprawę. Jej wysokość będzie uzależniona od wysokości pensji. Na najwyższą może liczyć wiceprezydent Łodzi Włodzimierz Tomaszewski, który zarabia 13 tysięcy złotych brutto.

* Łódzkie Porozumienie Obywatelskie, czyli zaplecze polityczne prezydenta Jerzego Kropiwnickiego, swoich kosztów nie podało, ale można je szacować na około 2-3 tysiące zł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto