Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poseł Śledzińska-Katarasińska starła się w sądzie z obrońcą byłego dyrektora RSW

Wiesław Pierzchała
Posłanka PO na wcześniejszej rozprawie. W tle Jerzy Urban
Posłanka PO na wcześniejszej rozprawie. W tle Jerzy Urban fot. Paweł Nowak
Do awantury między poseł PO Iwoną Śledzińską-Katarasińską a aplikantem adwokackim Mateuszem Marciniakiem, broniącym oskarżonych w procesie dotyczącym zbrodni komunistycznej, doszło w środę w Sądzie Rejonowym w Łodzi.

Sędzia Małgorzata Frąckowiak-Kalinowska była tak zaskoczona kłótnią, że musiała podnieść głos, by przekrzyczeć zacietrzewione strony. - Zwykle nie podnoszę głosu, ale teraz jestem zmuszona. Jeżeli chcecie się państwo spierać, to na korytarzu, a nie w sali sądowej - temperowała adwersarzy sędzia Frąckowiak-Kalinowska.

Łódzki IPN wytoczył proces pięciu członkom łódzkiej komisji weryfikacyjnej, która w stanie wojennym wyrzucała dziennikarzy na bruk. Na ławie oskarżonych zasiedli: 77-letni Mieczysław K., były pełnomocnik KC PZPR ds. propagandy, 70-letni Andrzej H., były sekretarz Komitetu Łódzkiego PZPR, 66-letni Zdzisław K., były oficer SB w Łodzi, 81-letni Mieczysław K., były oficer LWP i 66-letni Piotr S., były dyrektor RSW "Prasa - Książka - Ruch".

Śledczy IPN zarzucają im, że przyczynili się do wyrzucenia z pracy z przyczyn politycznych co najmniej ośmioro dziennikarzy. Wśród nich byli m.in. Marian Miszalski, Gustaw Romanowski, Konrad Turowski, Jacek Indelak, Iwona Śledzińska-Katarasińska.

Rozprawa zaczęła się niewinnie. Aplikant spytał Iwonę Śledzińską-Katarasińską, czy należała do PZPR. Ta opowiedziała, że nigdy nie ukrywała tego faktu i przyznała, że była w PZPR do 6 grudnia 1981 roku. Wtedy prawnik zapytał, czy posłanka znała ideologię PZPR. I od tego zaczęła się karczemna awantura. Głosy posłanki, prawnika i jego klienta Piotra S., zlały się w niezrozumiały harmider.

Gdy w końcu udało się uciszyć zwaśnione strony, posłanka PO odpowiedziała na pytanie mecenasa. Stwierdziła, że znała ideologię PZPR, że częściowo się z nią zgadzała, a częściowo nie i że odrzucała linię partii w stanie wojennym. Adwokat chciał wykazać, że skoro Śledzińska-Katarasińska jako dziennikarka pracowała w "Głosie Robotniczym", czyli organie PZPR, to nie powinna czuć się szykanowana, gdy wydawca gazety uznał, że przestała reprezentować linię partii. W odpowiedzi posłanka podkreśliła, że wyrzucenie z "Głosu Robotniczego" oznaczało dla niej pozbawienie pracy w ogóle, gdyż nie mogła liczyć na posadę w innych gazetach ani nawet w szkole czy świetlicy osiedlowej. - Nie miałam wrażenia, aby PZPR była właścicielem całej Polski i wszystkich obywateli - stwierdziła Śledzińska-Katarasińska.

Wcześniej przedstawiła sądowi odbitki dwóch dokumentów uzyskanych w IPN. Pierwszy stanowił plan rozmowy profilaktyczno-ostrzegawczej z nią i był podpisany przez oskarżonego Zdzisława K., byłego oficera SB w Łodzi. Rozmowa nie doszła do skutku, ale według posłanki, z planu wynikało, że proces weryfikacyjny dziennikarzy był szykowany przez SB i PZPR. Drugi dokument jest notatką SB na temat działalności Śledzińskiej-Katarasińskiej i ma być potwierdzeniem tezy, że weryfikowanie i zwalnianie żurnalistów nie miało nic wspólnego z PRL-owskim prawem pracy.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto