Środowe spotkanie Jakuba Wiewiórskiego, dyrektora wydziału kultury urzędu miejskiego, z organizatorami łódzkich festiwali dotyczyło nowego projektu finansowania imprez.
Uczestnicy spotkania pytali o kryteria doboru ekspertów, o to, czy wydział kultury zadba, aby nie byli oni związani z żadnymi festiwalami, o elastyczność rozliczeń i możliwość przesuwania środków z jednego celu na inny.
- Pomysł z konkursem jest dobry, ale warszawsko-krakowski. My musimy pamiętać, że mieszkamy w Łodzi. Tutaj sponsoring prywatny jest patriotyczno-sentymentalno- przyjacielski - mówił Adam Radoń, organizator Festiwalu Komiksu. - Żyjemy w mieście, które ma najniższą siłę nabywczą w kraju. Uwzględnijmy w katalogu kosztów wartość zdobytych patronatów medialnych i koszty wnoszone przez partnerów.
W katastrofalne tony uderzył Zbigniew Żmudzki, prezes oscarowego Se-ma-fora.
- Lepiej zostawmy to, co jest teraz. To jest upierdliwe, ale jest lepsze od tego projektu.
Wyliczał, że przy organizacji festiwalu trzeba pokryć także koszty cateringu gości bankietu festiwalowego, dodając, że jego festiwal w przyszłym roku na pewno się nie odbędzie.
Bartłomiej Wojdak, szef miejskiego wydziału promocji, powiedział jednak, że nie ma możliwości pozostania przy starej formule. Wymagana jest forma konkursu. Negocjacjom mogą podlegać jedynie jego zasady.
- Problemem jest ilość środków, którymi dysponujemy. Sytuacja budżetowa jest, jaka jest. Nie przekreślam możliwości innego rozliczenia kosztów kwalifikowanych, ale wtedy mniej imprez otrzyma pieniądze - tłumaczył Wiewiórski.
I to chyba najlepsze podsumowanie dyskusji. Nie od dziś wiadomo, że z pustego w próżne i Salomon nie naleje.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?